Uff... długo nic nowego nie było. Cóż, połączenie okresowego lenistwa z napływem kolejnych rzeczy do załatwienia to jednak nie jest dobre połączenie... Ale mam nadzieję, że najbardziej "leniwy" okres już za mną. Dlatego czas na aktualizację, a co!
Druga pełnia Laurell K. Hamilton
Ocena: 6/10
Druga pełnia to już ósmy tom serii
przygód Anity Blake – nekromantki posiadającej niesamowity talent do popadania
w kłopoty, które objawiają się zarówno pod postacią psychopatycznych
wilkołaków, sadystycznej Rady Wampirów, szeregu bogaczy próbujących ją przekupić
lub zastraszyć, nieumarłego maga, jak i już nieco bardziej trywialnych
problemów natury moralnej i uczuciowej. I choć bardzo polubiłem zadziorną
bohaterkę ze słabością do pingwinków, to jednak sposób, w jaki radzi sobie z
kolejnymi przeszkodami, zaczyna być dla mnie coraz bardziej absurdalny i
irytujący.
Mam
sporą zagwozdkę, jak ocenić książkę Laurell K. Hamilton. W gruncie rzeczy
dostałem to, na co liczyłem: lekką, rozrywkową powieść z wampirami, którą
pochłania się szybko i łatwo, niepretendującą do miana ambitnej literatury, ale
też stojącą stopień wyżej od czytadeł w rodzaju Zmierzchu. W książce znalazłem niemal wszystko, co tak polubiłem w
przygodach Anity: sycącą akcję z kilkoma krwistymi kawałkami, odrobinę napięcia
i grozy, wiele świetnie rozpisanych dialogów, pełnych czarnego humoru i ironii,
interesujących bohaterów posiadających własne cele, a przede wszystkim garść
informacji poszerzających obraz świata przedstawionego i relacji pomiędzy jego
mieszkańcami. Ten wątek od zawsze mi się w serii podobał – konstruowanie i
opisywanie wampirzej społeczności, wyjaśnianie tajników animatorskiego biznesu
i analiza nastawienia społeczeństwa do nieumarłych – czuć było, że rzeczywistość
nie sprowadza się do prostego „są wampiry i wilkołaki i się nie lubią, gdzieś
na boku są jeszcze zombie, a wszystkich ich boją się ludzie”. W Drugiej pełni Hamilton odkrywa między
innymi tajniki dyplomacji wampirów, szczegółowo opisuje również założenia
wilkołaczej etykiety, ich obrzędy, gesty oraz kryjące się za nimi znaczenia. Czytelnik
ma też okazję dowiedzieć się nieco więcej o niektórych postaciach – choćby o
roli Jasona czy charakterze więzi między lampartołakami. I choć nie zawsze
informacje te są płynnie wplecione w akcję – niekiedy przypominają mini wykłady
zapisane gdzieś na marginesie – w ogólnym rozrachunku sprawiają bardzo
pozytywne wrażenie.
To,
co zdecydowanie mniej mi się podoba, to zauważalne – a przy tym przerażające –
powolne dryfowanie serii w kierunku typowego romansu paranormalnego,
uwidaczniające się w stale rosnącej ilości miejsca poświęconego relacjom
miłosno-seksualnym Anity i stada samców, które wokół niej biega. Nie jestem
bynajmniej żadnym purystą: nie przeszkadza mi wyczuwalne napięcie seksualne
między bohaterami. To wszak było obecne od samego początku i znakomicie
budowało klimat, sprawiając, że wampiry były jednocześnie pociągające i
zupełnie nieludzkie, a związek Anity z Jean-Claudem – tak intrygujący. Jednak w
Drugiej pełni seksu jest tyle, że
powieść już nawet nim nie ocieka – ona się w nim topi; aspekt cielesny wpływa
na niemal każdy element książki. Fabuła, która w poprzednich tomach była sporym
plusem, tutaj rwie się i raz za razem osiada na mieliznach. Wątki, które
wcześniej przeplatały się płynnie i zazębiały, tutaj wydają się krojone nożem –
najpierw załatwiamy jeden, drugi odsuwając w kąt, a potem zabieramy się za kolejny,
ten pierwszy kończąc pospiesznie, żeby nie pałętał się po drodze, nawet jeśli jego
rozwiązanie można odczuć jako nieadekwatne w stosunku do zużytej energii
bohaterów. Napięcie? Znajdziemy je tu i ówdzie, ale jest go zaskakująco mało –
zwłaszcza w finale. Kto oczekuje zakończenia z fajerwerkami, równie mocnego, co
w poprzednich tomach, zawiedzie się sromotnie – tutaj wszystko idzie
zaskakująco szybko i gładko. W ramach rekompensaty czytelnik otrzyma za to od
autorki solidną dawkę rozmyślań Anity nad swoją sytuacją i faktem, że niemal
każda czynność, jaką wykonuje, ma związek z seksem i na nim się kończy.
Oczywiście,
znając poprzednie tomy i problemy związane z postacią Rainy, można w pewien
sposób zrozumieć kierunek, w jakim zmierza ewolucja postaci Anity: moc, jaką
dysponuje bohaterka, sprawia, że jest potężna, lecz charakter tej siły sprawia,
iż animatorka zaczyna popadać w coś w rodzaju schizofrenii, rozdarta między
własnymi zasadami a tym, czego żąda munin. Wątek niszczącej potęgi byłby
niewątpliwie znakomity, gdyby nie sprowadzanie go w większości przypadków do
dylematu, z kim iść do łóżka bądź też co zrobić, aby się od tego wykręcić. Mam
zresztą wrażenie, że bardzo niedobre rzeczy dzieją się także z poszczególnymi
postaciami. Pal licho czarne charaktery, które zawsze okazują się draniami
pozbawionymi skrupułów, przeżartymi złem mordercami, dewiantami i psychopatami.
Gorzej, że sama Anita zaczyna przypominać kanoniczną Mary Sue: rzuca się na
pomoc każdemu swojemu przyjacielowi, zwłaszcza gdy jest on totalną łazęgą, ma
moce i zdolności, które zaskakują wszystkich wokół, zawsze udaje się jej
uratować swoich kompanów, nawet jeśli jedną nogą są już w grobie, a przede
wszystkim niemal każdy mężczyzna (choć samiec byłby chyba lepszym określeniem)
próbuje ją zdobyć, uwieść, zaciągnąć do łóżka, alternatywnie po prostu
zgwałcić. Oczywiście mogę się domyślać, co chciała osiągnąć autorka – opisać
zagubienie bohaterki, jej przytłoczenie zachodzącymi zmianami, konflikt jej
moralności z bezwzględnością, jakiej wymaga obcowanie z potworami... Czy jednak
naprawdę konieczne były do tego długie, rzewne niekiedy przemyślenia Anity i
jej smęcenie, które nie tylko nie buduje atmosfery, ale ją rujnuje,
rozpraszając napięcie, znacząco spowalniając akcję i wypierając zawarty w
dialogach humor? Postaciom można nadać głębi na różne sposoby, jednak ten
zastosowany w Drugiej pełni zupełnie
się nie sprawdza.
Mimo moich utyskiwań nie jestem w stanie z pełną premedytacją nazwać Drugiej pełni złą książką. Owszem, ósmy
tom to widoczna zniżka formy i regres w stosunku do znakomitych trzech
pierwszych części; przesuwa akcenty z trzymającej w napięciu fabuły i intrygi
na relacje uczuciowe między postaciami, dodając do tego bardzo dużo pieprzu, co
nie wychodzi książce na dobre. Jednak Hamilton wciąż potrafi zaciekawić swoimi
pomysłami, rozbawić błyskotliwym dialogiem i wrzucić czytelnika w wir wydarzeń,
zaś lektura przygód Anity nadal daje sporo radości. Szkoda tylko, że coraz
mniej
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kawerna.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kawerna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz