Rakietowe szlaki tom 3
Ocena: 9/10
Pełny tekst recenzji dostępny na portalu Kawerna.
Opisywanie
kolejnych tomów tej czy innej serii zawsze nastręcza pewnych trudności –
bo i o czym konkretnie pisać? Za pierwszym i drugim razem nie ma
problemu – śliczny wstęp, odrobina odniesień do osobistych doświadczeń z
gatunkiem lub typem literatury, trochę ogólnych przemyśleń, a potem już
z górki: opis fabuły, mocne strony, babole i ciekawostki... w sumie to
nic specjalnie trudnego. Ale potem wychodzi tom trzeci, czwarty i
kolejne, i nagle człowiek staje przed kwestią: od czego zacząć, żeby nie
rzucać truizmami, żeby nie wyjść na idiotę ani nikogo nie zanudzić?
Zwłaszcza, gdy przychodzi do opisania serii w rodzaju Rakietowych szlaków, których wysoki poziom kolejnych części jest niemal tak pewny, jak wschód słońca każdego dnia?
Zazwyczaj – w przypadku antologii –
próbuje się szukać pewnych punktów wspólnych; klucza, według którego
zostały dobrane opowiadania. W przypadku trzeciego tomu Rakietowych szlaków
dają się zauważyć dwa zasadnicze wątki czy też zbiory, pod które
podporządkować można teksty. Z jednej strony mamy więc utwory oparte na
niezwykłych, zaskakujących, nierzadko błyskotliwych konceptach, łączące
różne estetyki i gatunki, wyprzedzające swoje czasy. Z drugiej mamy
grupę tekstów, w których wyraźnie zaznaczają się kwestie kulturowe,
zwłaszcza socjologiczne: motyw pierwszego kontaktu, niebezpieczeństw
związanych z rozwojem techniki, arbitralnie przyjętych norm społecznych i
całkowitego ich rozsadzenia na każdym możliwym poziomie. Oczywiście
podział ten jest bardzo upraszczający – znajdziemy w antologii teksty
nie dające się przyporządkować do żadnej z grup, bądź przeciwnie –
znajdujące się na styku kilku z nich. Pozwala on jednak zauważyć pewną
prawidłowość: pesymizm związany z postępem (jakkolwiek go rozumieć),
moralnymi predyspozycjami człowieka i jego stosunkiem do takich kwestii
jak rodzina, religia, śmierć czy miłość nie jest domeną tylko
współczesnych pisarzy. Odróżnia to opisywany tom od poprzedniej części Rakietowych szlaków;
od jego zdecydowanie bardziej optymistycznego, pozytywistycznego
nastawienia bijącego z wielu opowiadań. Tutaj eksploratorzy nie są już
ludźmi z głowami pełnymi ideałów, pionierami przekraczającymi kolejne
granice ku chwale ludzkości – zastąpili ich ludzie, którzy przy całym
zaawansowaniu technicznym i dobrych chęciach nadal pozostają safandułami
pozwalającymi by umykały im najprostsze kwestie, bądź jednostki
trzymające się kurczowo przeszłości; pustej wizji dawnego świata,
prowadzącej donikąd.
Pełny tekst recenzji dostępny na portalu Kawerna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz