Pokłosie (2012) Władysław Pasikowski
Ocena: 6/10
Nowy
film Pasikowskiego to zdecydowanie jedna z tych produkcji, z oceną których mam
pewien problem, na chwilę obecną trudny do przezwyciężenia. Nie mam tu
bynajmniej na myśli całej „sensacyjnej” otoczki, jaką wykreowano – lub próbuje
się wykreować – wokół tego obrazu: czy jest antypolski, czy kogokolwiek obraza,
a może jest prowokacją zrobioną za „ruskie pieniądze”. Chodzi raczej o kwestie
realizacji, tego, w jaki sposób reżyser tworzy film, opowiada o relacjach
polsko-żydowskich, odkrywaniu grzechów przeszłości i radzeniu sobie z wiedzą o
nich.
O
tym, że Pasikowski jest twórcą zafascynowanym kinem hollywoodzkim i bardzo
sprawnie operującym gatunkowymi schematami nie trzeba specjalnie przekonywać –
wystarczy policzyć, ile one-linerów z Psów (1992) weszło do potocznego języka.
Pokłosie
pod tym względem nie odbiega od starszych filmów reżysera: Pasikowski
wykorzystuje pewien fakt historyczny, aby stworzyć solidny, trzymający w
napięciu thriller, oparty na sprawdzonych pomysłach i dobrym aktorstwie. W tej
materii nie można wiele Pokłosiu zarzucić: już od początku
Pasikowski buduje klimat zagrożenia i niepokoju, czy to za pomocą cieni
przemykających po lesie w czasie podróży Franka Kaliny (Ireneusz Czop), czy też
dziwacznym zachowania Józka Kaliny (Maciej Stuhr), witającego brata z siekierą
w ręku... Znajdzie się w Pokłosiu miejsce na intrygę
kryminalną, mroczną przeszłość wywierającą wpływ na braci, elementy thrillera
psychologicznego a nawet motywy zaczerpnięte z konwencji kina grozy, a wszystko
to tworzy sprawnie zrobiony, mocny, trzymający w napięciu film gatunkowy, który
naprawdę nieźle się ogląda.
Wątpliwości
budzi u mnie tylko sposób, w jaki film wpisuje w te ramy gatunkowe temat
pogromów Żydów i kwestii Jedwabnego. Oczywiście Pokłosie nie jest w żadnym
wypadku filmem historycznym; wspomniane wydarzenie nie jest tam przywoływane
wprost, choć było punktem wyjścia dla historii, a i w fabule znajdują się
odniesienia do tego wydarzenia. Reżyser zrezygnował z retrospekcji i przeskoków
czasowych, nie próbuje przedstawić tego, jak żyli i jak ginęli miejscowi Żydzi.
Zamiast tego lokuje akcję całkowicie w teraźniejszości, dzięki czemu film staje
się opowieścią nie tyle o samym mordzie, co o procesie dochodzenia do prawdy,
odkrywania bolesnej przeszłości i radzeniu sobie z nią. Czy to źle? W moim przekonaniu
wręcz przeciwnie – dzięki temu Pasikowski uniknął przesadnej dosłowności,
której i tak nie brakuje w jego filmie.
Tutaj zasadza się podstawowe pytanie a
propos Pokłosia: jak wcisnąć duży, wielowymiarowy i trudny temat w
sztywne, dość ograniczone ramy konwencji gatunkowych? Gdzieś trzeba coś obciąć,
tam powstanie luka, gdzieś znów coś się odkształci – jest to niebezpieczeństwo,
które reżyser podjął. Efektem było z jednej strony powstanie obrazu mocnego, w
dużej mierze zrywającego z martyrologiczno-mesjanistycznym podejściem do
relacji polsko-żydowskich, z drugiej – miejscami operującego bardzo mocnymi
przerysowaniami i uproszczeniami. Polska wieś roku 2001 przedstawiona jest jako
siedlisko antysemityzmu, z chłopami wysiadującymi na ławkach z piwem w ręku i
mariażem tronu i ołtarza w osobach młodego księdza i komendanta policji. Tłum
stojący naprzeciw braci przypomina tłum fanatyków wyjęty z filmów w rodzaju Kultu
(1973), zaś finał przywodzi na myśl produkcje spod znaku Dextera (2006), zupełnie
nie przystając rozwiązaniami do polskiej wsi. Czasami ten czarno-biały obraz drażni
łatwymi rozwiązaniami czy prostymi, a wręcz prostackimi symbolami – często
jednak wyziera z pod nich mocny, przejmujący przekaz: niekiedy prawda jest zbyt
straszna, aby sobie z nią poradzić, niekiedy człowiek cofnie się przed ostatnim
krokiem. Co jest w takim wypadku ważne: prawda? Dobro rodziny? A może sumienie,
które wzdraga się przed dokładaniem kolejnej cegiełki do dzieła zła?
Pokłosie
jest trudne w ocenie – ogląda się je dobrze, nawet mimo rażących uproszczeń,
choć po głowie wciąż kołacze się myśl, że czegoś w tym brakuje, czegoś tu nie ma...
Niezależnie jednak od oceny, warto go obejrzeć – zawsze to głos w sprawie, o
jakiej w kinie nie często się dyskutuje. Nawet jeśli jest nieco zgrzytliwy,
zawsze może być punktem wyjścia dla kolejnych wystąpień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz