Viv

Viv

piątek, 11 czerwca 2010

Get over here!



Świat jest dziwny. Czasem wydaje mi się, że już się do tego faktu przyzwyczaiłem, wtedy jednak życie dość skutecznie pokazuje mi, że jednak się myliłem. W ten sposób David Slade, mający na koncie mocne Hard Candy i interesujące pod względem prezentacji wampirów 30 dni nocy zabiera się za kręcenie trzeciej części Zmierzchu, a bliżej nieznany facet o imieniu Kevin Tancharoen, którego jedynym (prawdopodobnie) dziełem jest Fame ma ogromne szanse na stworzenie nowej wersji legendarnego Mortal Kombat...

Poprzednie produkcje spod znaku MK - mówiąc delikatnie - całkiem obrzydziły kinomanom niezwykle interesujące uniwersum. O ile jeszcze pierwsza część serii, pochodząca z 1995 mogła się podobać, za sprawą znośnej fabuły, dobrych walk i niezłej charakteryzacji, o tyle wypuszczony na rynek dwa lata później Mortal Kombat 2: Unicestwienie był kawałkiem potwornie kiczowatego, bzdurnego i koszmarnego filmu. Przypominało to bardziej występy cyrkowców, niż pojedynki śmiertelnie groźnych fighterów. Produkowane później seriale tylko dopełniły sprawy...

I tutaj dochodzimy do rzeczonego pana Kevina, który niczym Filip z konopi wyskoczył ze smakowitym, amatorskim filmikiem, prezentującym jego autorska wizje tego, jak mógłby wyglądać nowy Mortal Kombat.



Nieco ponad siedmiominutowy filmik w ciągu trzech dni obejrzało niemal trzy miliony użytkowników. A jest co oglądać! Filmik zaskakuje profesjonalnym wykonaniem, ciekawą walką a przede wszystkim autorskim pomysłem urealistycznienia akcji. Poprzednie części MK cierpiały na tym, że twórcy chcieli za wszelką cenę pokazać, jacy to wojownicy są świetni, jakie mają ekstra ciosy i czego to oni nie potrafią, co prowadziło do oczywistych kuriozów. Tancharoen zdecydował się ograniczyć te aspekty, uczynic wojowników bardziej ludzkimi, dać im bardziej wiarygodne podłoże i zbrutalizować całość (co jest bardzo dobre - w końcu o krew i flaki zawsze w MK chodziło). Równie ważna zmianą, jest przesunięcie akcentu z misji ratowania świata, jaka przypadła w udziale Liu Kangowi, na rzecz zagmatwanej relacji między Sub-Zero i Scorpionem, który ma zostać głównym bohaterem (alleluja!).

Oczywiście, prócz głosów hurraoptymistycznych, pojawiły się i wątpliwości, głównie dotyczące charakterystycznej dla gry mistyki. Z udzielonego przez reżysera wywiadu wyłania się jednak obraz dość ciekawy i przemyślany, tworzony z perspektywy fana. Co z tego wszystkiego wyjdzie - trudno stwierdzić. Ja osobiście liczę na to, że film powstanie i będzie urywał łby.

4 komentarze:

LeShaq pisze...

Ja jestem sceptycznie nastawiony do powstania filmu w takiej konwencji. Jeżeli poziom makabry zostanie utrzymany, to od amerykańskich cenzorów dostanie kategorię "gimnazjaliści won" a to jest fatality dla każdego kinowego filmu w jueseju. Chyba że wyjdzie to jako straight to DVD obliczone na sentymentalnych graczy, ale wtedy będzie mały budżet i może trącić Edem Woodem.
P.S. Rozumiem próbę wniesienia autentyzmu, ale Baraka to był przerażający, cmentarny, kanibalistyczny badass a nie jakiś wypiercingowany kumpel xRonniegox :/

Piotr Vivaldi Sarota pisze...

Ja mimo wszystko jestem dobrej myśli, bo na chwilę obecną facet wydaje się mieć koncept i się go trzymać. Jasne, że taka zmiana to jest radykalizm, sam też nie do końca jestem zadowolony z przerobienia Scorpiona z pałającego żądzą zemsty upiora z płonącą czachą w jakiegoś asasyna. Z drugiej jednak strony, może to pozwoli jakoś utrzymać to wszystko w ryzach, a nie tak jak w drugiej części, gdzie wprowadzali kolejne postacie na liche 5 minut, żeby się pojawiły i umarły. Przecież tam był i Baraka, i Milena, i Rain, i Smoke, tyle że z ich obecności właściwie nic nie wynikało.

LeShaq pisze...

Przyznaje się bez bicia z półobrotu, że rzeczonej dwójki nie widziałem, więc nie wiem, jak tam wypadł mój ulubiony zombie karateka. :]

Piotr Vivaldi Sarota pisze...

Tym lepiej dla ciebie, bo wrzucili go tam tylko po to, żeby się pochwalić, że był :>