Viv

Viv

wtorek, 24 marca 2015

[SKRAWKI] #3 Góra stoi, czyli subiektywna 10 najlepszych filmów Akiry Kurosawy

Wczoraj stuknęła 105 rocznica urodzin Akiry Kurosawy – twórcy przez wielu (słusznie) uważanego za ikonę kina japońskiego i jego niekoronowanego cesarza. Nie tylko zresztą ze względu na wybitne osiągnięcia filmowe: nawet na tle gromady egocentryków i despotów, jakimi byli reżyserzy filmowi, Kurosawa plasuje się w czołówce ze swoim chorobliwym perfekcjonizmem. Na planie bywał zmorą dla producentów (przekraczając raz za razem określone budżety i przykładając rękę do niemalże_bankructwa Toho w połowie lat 50.), swojej ekipy (karząc np. odmalowywać bramę dopóty, dopóki nie osiągnie koloru zbliżonego do tego z materiałów historycznych) oraz aktorów (prawie puszczając z torbami Toshiro Mifune za sprawą brody, jakiej zakazał mu golić), a jednocześnie – w życiu osobistym – był człowiekiem serdecznym, uczynnym i sympatycznym. A przy okazji tytanem pracy.

piątek, 20 marca 2015

[FILM] Summer Wars, czyli to nie jest tylko gra

Summer Wars (2009) reż. Mamoru Hosoda
Ocena: 8/10


Tekst ukazał się pierwotnie na łamach portalu Japonia Online
Jednym z zarzutów, które niekiedy wysuwa się przeciw anime jest to, że tak naprawdę nie ma specjalnej różnicy między jednym a drugim tytułem – zwłaszcza gdy w grę wchodzą tytuły zahaczające o romans, horror lub science-fiction. I przyglądając się fabule filmu Mamoru Hosody (znanego między innymi z produkcji O dziewczynie skaczącej przez czas), faktycznie można odnieść wrażenie, iż w znacznej części składa się on z często powtarzanych klisz. Mamy więc Kenjiego, nieśmiałego, wycofanego chłopaka, który daje się namówić swojej koleżance Natsuki, by towarzyszyć jej w wyjeździe na wieś. Szybko jednak okazuje się, że nie będzie to beztroska wycieczka – bo i cóż poradzić może skromny student z klasy średniej, gdy zostaje poproszony o udawanie chłopaka Natsuki wobec jej wielopokoleniowej, bogatej rodziny, której tradycje sięgają ery Sengoku, a seniorka rodu ma posłuch u najważniejszych osób w państwie? I to właśnie w chwili, gdy największą platformą społecznościową świata wstrząsa atak cyberterroru, w którym wspomniany Kenji – co za niespodzianka – miał swój mały udział? Pechowego chłopaka czekać będzie ciężkie zadanie nie tylko przekonania do siebie ekscentrycznej familii swojej "narzeczonej", ale również walka w obronie Sieci, przypominająca, być może, grę komputerową, lecz której wpływ na rzeczywistość jest jak najbardziej realny. Któż bowiem dał pewność, iż chaos w świecie informacji nie ma przełożenia na codzienne życie?

piątek, 13 marca 2015

[FILM] Kino w animowanym bezczasie, czyli słówko o "Millennium Actress" Satoshiego Kona.

Tekst był pierwotnie referatem konferencyjnym. 
Opublikowany początkowo na blogu Sekcji Japońskiej DKN UJ.


Źródło: wikipedia
Satoshi Kon (1963 – 2010) bez wątpienia należał do najciekawszych i najbardziej obiecujących twórców japońskiej animacji. Mimo niewielkiego dorobku reżyserskiego (cztery filmy pełnometrażowe i jeden serial) zdołał zyskać sobie miano artysty oryginalnego, poszukującego nowych rozwiązań formalnych, skupiającego się na tematach typowych – jak chcieliby niektórzy – bardziej dla kina aktorskiego niż animacji. Tworzył konsekwentnie produkcje skierowane do dorosłej publiczności, które łączył charakterystyczny styl graficzny oraz typowy dla Kona zestaw motywów: relacja między fanem a idolem, rozpad tożsamości i jej rekonstrukcja, kobieca postać będąca przedmiotem męskiego spojrzenia czy też samo medium filmowe. Jest wreszcie charakterystyczna dla całej twórczości reżysera dążność do stworzenia na ekranie kinowego odpowiednika trompe l'oeil – harmonijnego połączenia iluzji i rzeczywistości, snu i jawy w jeden, pozbawiony granic i szwów ciąg obrazów. Wszystko to sprawia, że – mimo niezaprzeczalnej oryginalności, efektownej oprawy i bezbłędnej reżyserii – filmy Satoshiego Kona na światowym rynku pozostają słabiej znane, a on sam znajduje się w cieniu chociażby Hayao Miyazakiego, którego produkcje są zdecydowanie przystępniejsze, bardziej uniwersalne i skierowane do młodszego widza.
                Trudno wyobrazić sobie lepszy pełnometrażowy debiut niż ten, który stał się udziałem Kona. Jego Perfect Blue (1997) okazał się wielkim wydarzeniem, którego dojrzałość i tematykę niejednokrotnie porównywano z kinem aktorskim. Kon zaprezentował w nim historię początkującej aktorki Mimy, rezygnującej z kariery popowej gwiazdki na rzecz kinematografii. Decyzja ta wywołuje długi łańcuch coraz drastyczniejszych wydarzeń, w które zamieszany będzie jej psychofan, oddany „prawdziwej Mimie” – fetyszyzowanemu, scenicznemu wizerunkowi idolki. Perfect Blue zaskakiwał nie tylko realistyczną, ponurą fabułą, analizującą najbardziej wynaturzone stadium relacji idola i jego fana oraz postępujący rozpad psychiki bohaterki, ale przede wszystkim użyciem samego medium, jakim był film animowany. Perfect Blue pokazywał w całej okazałości skłonność Kona do zacierania granicy między rzeczywistości, fikcją i wizjami produkowanymi przez umęczoną psychikę bohaterki.