Krzysztof Boruń
Toccata
Ocena: 7/10
Krzysztof
Boruń należy do klasyki polskiej literatury science fiction i choć wśród
miłośników gatunku jego twórczość cieszy się poważaniem, dla szerszego grona
odbiorców jest on pisarzem cokolwiek zapomnianym, o ile nie w ogóle nieznanym.
Ze świecą szukać na księgarskich półkach kolejnych wydań i reedycji jego
książek, jak to ma miejsce w przypadku Lema; jego nazwisko nie przewija się w
różnych artykułach, jak się to dzieje w przypadku Zajdla. Cieszy więc powrót
Borunia do głównego obiegu – zarówno dzięki wznowieniu Trylogii kosmicznej
przez wydawnictwo Solaris, jak i akcji BookRage, która wypuściła Toccatę w
wersji ebook.
Podstawowy
problem w przypadku wydawania klasyki – zwłaszcza SF – jest zazwyczaj ten sam:
czy tekst oparł się próbie czasu? Czy jest w stanie zaoferować czytelnikowi coś
więcej, niż świadectwo swojej epoki, czy też okaże się jedynie ciekawostką,
której historyczne znaczenie równoważy obecny stopień naiwności? Nie da się
ukryć, że Toccata pod pewnymi względami się zestarzała: język chwilami
jest dość suchy i przyciężki, dialogi momentami irytują, zarówno ze względu na
lekką sztuczność, jak i przesadne rozemocjonowanie bohaterów – większość z nich
nie mówi, lecz wykrzykuje swoje racje. Być może to właśnie styl autora sprawia,
że od pierwszych stron z lektury bije subtelny, acz wyraźny posmak retro,
zdradzający wiek zbiorku (ale absolutnie nie poczytuję tego za wadę, wręcz
przeciwnie – w dzisiejszej kulturze nostalgii może to stanowić dodatkową
zaletę). Trudno wreszcie doszukiwać się przesadnej oryginalności w fabułach
utworów, acz tu akurat sam tekst niewiele zawinił: motywy problematycznego,
pierwszego kontaktu, zaburzeń granicy między wyobrażonym a realnym czy poczucia
alienacji w „nowym świecie” od czasów premiery Toccaty zostały
wykorzystane wielokrotnie (by nie powiedzieć – doszczętnie zajeżdżone) i mało
prawdopodobne, aby u przeciętnego miłośnika SF wywołały przyspieszone bicie
serca.
A
mimo to zbiór opowiadań Borunia pochłania się błyskawicznie, kończąc lekturę w
przekonaniu, że oto mieliśmy do czynienia z czymś naprawdę dobrym – bowiem tam,
gdzie brak mu przebłysku geniuszu, nadrabia solidną, rzemieślniczą robotą. Owo
rzemieślnicze podejście widać zresztą na wielu poziomach: języka
podporządkowanego koncepcji utworu, przedkładającego zwięzłość i prostotę nad
wyszukane chwyty formalne, dość klasycznej konstrukcji dramaturgicznej,
wreszcie prymatu tezy nad warstwą fabularną. To ostatnie najwyraźniej ujawnia
się w Trzeciej możliwości, gdzie szkicowo zarysowany motyw kontaktu z
obcą cywilizacją staje się punktem wyjścia dla oryginalnej idei ewolucji
świadomości nierozerwalnie sprzęgniętej z całymi grupami społecznymi oraz Cogito
ergo sum, w którym czytelnik styka się z wyborem między przeżyciem
jednostki a potencjalnym ratunkiem dla ludzkości. Jednocześnie teksty te
uwidaczniają inną ciekawą cechę zbioru, mianowicie skłonność Borunia do
narracji pierwszoosobowej, nierzadko zapośredniczonej – poprzez dziennik, pamiętnik
bądź ustną relację – prezentując tym samym ogląd nie tylko jednostkowy i
subiektywny, ale również niepełny, fragmentaryczny, często wręcz kłamliwy. Z
dziennikiem naukowym mamy do czynienia we wspomnianej Trzeciej możliwości,
w Fantomie stykamy się z opowiadaną po czasie relacją lekarza, ale w
pełni potencjał subiektywnej narracji wykorzystują dopiero korzystające z
konwencji kryminału Algi. Boruń buduje w nich napięcie właśnie wokół tej
fragmentaryczności, konfrontując się z kwestią odpowiedzialności, szaleństwa,
ludzkiej psychiki, erozji relacji międzyludzkich a nawet krytyki
korporacjonizmu, czego efektem jest chwilami mocny, czasem zaskakujący tekst.
Proza Borunia możę zainteresować również z innego powodu: jest wyważona pod względem ferowania wyroków – nie ma w niej ani hurraoptymizmu i przesadnej wiary w
ludzkość, ani skrajnego pesymizmu współczesnej SF. Stoi natomiast na
stanowisku, że wszelkie fenomeny należy przede wszystkim zbadać i rozważyć każdą
możliwość, zamiast bazować na uprzedzeniach i wadliwych przesłankach. Wątek ten
przewija się w większości tekstów, jednak najpełniej przedstawiony został w Toccacie:
oto po ponad trzystu wiekach trójka astronautów powraca z misji na Ziemię,
która okazuje się jednak miejscem obcym, niezrozumiałym, zupełnie
nieprzystającym do ich wspomnień czy wyobrażeń. Jest to jedyne opowiadanie w
zbiorze pisane z perspektywy trzeciej osoby, jednocześnie wizyjne i – na tle
reszty utworów – bardzo subtelne, pełne plastycznych opisów świata po wiekach
przemian, znakomicie oddające uczucia człowieka rozdartego: pełnego lęków,
nieufnego i wściekłego z powodu własnej „obcości”, a jednocześnie łaknącego
poczucia przynależności, ciekawego i gotowego na ryzyko. Ale czy możliwym jest
zakorzenić się w rzeczywistości tak odmiennej? Czy też na zawsze pozostanie się
jaskiniowcem na autostradzie?
Jak
na staruszka Toccata trzyma się naprawdę zacnie – owszem, tam się
potknie, tam złapie zadyszkę, a tam coś zgrzytnie w kościach – ostatecznie
jednak zbiór opowiadań Borunia stanowi interesujący przykład spojrzenia na SF
odmiennego od choćby erudycyjno-filozoficznego spojrzenia Lema i
socjologicznego Zajdla, a zarazem dalekiego od prostego „wsiadł astronauta w
rakietę i poleciał”. Dobra i intrygująca propozycja, nie tylko dla fanów
gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz