Viv

Viv

sobota, 10 marca 2012

Panie krytyk, tłumacz się pan!

Wygląda na to, że odradza się nam w kraju tradycja pojedynku. Kiedyś szlachiura jeden z drugim brali się za czuby i naparzali szabelkami. Dzisiaj na ubitej ziemi stają naprzeciw siebie krytycy i twórcy filmowi, a ich orężem są cytaty z miażdżących recenzji.

Krytyka to zawód niewdzięczny - nie dość, że twórcy recenzowanych dzieł niejednokrotnie patrzą na takich z pogardą, to jeszcze widzowie często traktują takowych jak piąte koło u wozu (w najlepszym przypadku). Bądźmy szczerzy - w wielu przypadkach mają rację: za pisanie krytyki zabierają się często osoby zupełnie do tego nieprzygotowane, pozbawione umiejętności pisarskich, z ogromnymi brakami jeśli chodzi o wiedzę z zakresu filmu, literatury, sztuki, popkultury itp. Być może strzelam sobie tym w stopę - sam wszakże pisuję tu i tam teksty o charakterze krytycznym - ale (mam taką nadzieję) nie utraciłem jeszcze pokory w stosunku do swej radosnej twórczości. Pomijając oczywiście fakt, że sam czasem mam ochotę mordować, gdy czytam tzw. "recenzje"...


Ogólnie panuje przekonanie, że krytyk to pasożyt czerpiący przyjemność z "jechania" po filmie, niespełniony twórca, wylewający na innych pokłady żółci. Niekiedy to prawda. Często jednak ów krytyk to człowiek, który zna się na swojej robocie, ma doświadczenie, umiejętności i pasję, nawet jeśli zdarzają mu się wpadki.

No dobra, ale o co tak naprawdę w tym chodzi? Otóż niedawno "hitem" Internetu stała się dyskusja Barbary Białowąs - reżyserki filmu Big Love oraz Michała Walkiewicza, krytyka portalu Filmweb, dotycząca jego recenzji rzeczonego filmu. Zresztą, można się przekonać samemu, cóż było powodem owego starcia:





Dyskusję tę można by skomentować na wiele sposobów, ale osobiście wymiękłem podczas oglądania. Rozumiem, że twórca może się nie zgadzać z oceną - w końcu kto lubi, jak jego pracę krytykują? Problem w tym, że pani Białowąs - mimo twierdzenia, że nie przyszła bronic filmu - pokazała, że Walkiewicz w gruncie rzeczy miał rację. Chwalenie się swoim wykształceniem, absolutny brak pokory, problemy z czytaniem ze zrozumieniem i ignorowanie rzeczowych argumentów - nie wiem, jaki efekt chciała osiągnąć reżyserka, ale po czymś takim nie wróżę wielkiego zainteresowania ze strony widzów. Nie wspominając, że zaczynam się przez to wstydzić, że również jestem kulturoznawcą - filmoznawcą...

Inny wariant obrony spalonego filmu przyjął Piotr Czaja, scenarzysta filmu Kac Wawa. Wariant o tyle gorszy, że brakowało mu choćby cienia płynności wywodu (wyglądał jak znerwicowany uczniak) a za przeciwnika dano mu Tomasza Raczka. Przywołana w pewnym momencie analogia z walką Kliczko - Adamek okazała się nad wyraz celna - Czaja przypominał worek treningowy, w który Raczek bił z precyzją maszyny:



I po raz kolejny brak argumentów, utopiony w nieskładnej paplaninie, przegrał w starciu z rzeczowym tonem krytyka. Być może gdyby rozmówca okazał się nieco bardziej ogarnięty (opowieści o tym, że to historia oparta na faktach, aktorzy nie zagrali nic złego, a tak w ogóle to twórcy są źli, bo wywalili mnóstwo najśmieszniejszych dialogów zakrawały na kpinę) rozmowa nie byłaby tak żenująca, no ale cóż...

W starciu "polscy twórcy filmowi" vs. "polska krytyka filmowa" wynik póki co wynosi 2:0. Przed nami jednak premiera odświeżonego Hansa Klossa więc kto wie? Może zobaczymy kolejne starcie?

Swoją drogą, biorąc pod uwagę, że w rzeczowej dyskusji twórcy zbierają baty, może powinni rozważyć wariant "na Uwe Bolla"? Niewątpliwie zrobili by sobie tym zdecydowanie lepsza reklamę...
(dla przypomnienia - Uwe wyzwał na pojedynek bokserski czwórkę recenzentów, którzy zjechali jego film. Więcej - miał na tyle jaj, że doprowadził do tej walki. I nie ma co kryć, dał facetom ostro popalić...)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Aaaaaa, niech ta franca po filmoznawstwie, kulturoznawstwie i innym chujstwie nauczy się mówić!!! Już bym ją w mordę walnęła za te wszystkie "omy", modli się, kurtwa, czy co?!

Anonimowy pisze...

"Co to znaczy, że w pani filmie pojawia się trawestacja?"
"NO, to znaczy, ze trzeba to zauważyć!"

Nie, no miszcz!

Anonimowy pisze...

Ona jest tak alternatywna, że powinna srać kwejkiem, czy innym gimnazjalnym portalem.

Kalevatar pisze...

Czaja jest niesamowity, gdybym to ja była (współ)odpowiedzialna za stworzenie takiego szajsu, byłabym już w połowie drogi do Burkina Faso, pieszo, w przebraniu zeschłego krzaka toczącego się ulicą ;)