Stefan Grabiński
Na wzgórzu róż
Na wzgórzu róż
Ocena: 7/10
Stefan Grabiński
Czad. Cykl płci i miłości.
Ocena: 6/10.
W
Polsce horror nigdy nie cieszył się jakąś szczególną estymą. Użyć pewnych
motywów, posłużyć się nimi do zbudowania społecznego komentarza, powieści
zaangażowanej, moralitetu – jasne, czemu nie; ale napisać utwór stricte
rozrywkowy? Bazujący na czysto emocjonalnych reakcjach? To się nie godzi! Na
szczęście w ostatnich latach coś w tej materii drgnęło i okazało się, że mamy
jednak tradycję „rodzimego straszenia”: filmy pokroju Lokisa czy Wilczycy
zyskują status kultowych pospołu z obrazami wytwórni Hammer, a
twórczość pisarzy – jak choćby Stefana Grabińskiego – wreszcie otrzymuje
stosowną edycję i oprawę.
Oczywiście na początku można zapytać, czy jest sens w
opracowywaniu całego niemal dorobku Grabińskiego i oferowanie go czytelnikom
kierującym się czymś więcej, niż sentymentem do polskiej literatury
międzywojnia? Odpowiedź brzmi: tak, jest sens. Jego twórczość bowiem dość harmonijnie łączy nastrój
niesamowitości, zainteresowanie duchowością i mitami, tematy naukowe i
paranaukowe oraz kwiecisty styl, porażający (niekiedy dosłownie) bogactwem fraz
i językową obfitością. Wielu porównuje go do Edgara Allana Poe i choć on sam z
tego szydził, nie są to porównania bezpodstawne. Wystarczy zerknąć na zbiór Na
wzgórzu róż, by dostrzec pewne
podobieństwa, zarówno jeśli chodzi o temat utworów, podejmowaną tematykę, jak i
konstrukcję bohaterów. Protagonistów w opowiadaniach Grabińskiego nie da się
łatwo wrzucić do określonej szufladki, łatwo jednak wskazać powtarzające się elementy:
zawsze są to mężczyźni, często skrajni sceptycy (Szalona zagroda), bądź
wręcz przeciwnie, osoby o zaburzonym sposobie postrzegania rzeczywistości (Po
stycznej), lub ludzie wtajemniczeni w różne rodzaje parapsychicznych
teorii, a nawet sami posiadający takie umiejętności (wyczulony węch w Na
wzgórzu róż, hipotezy telepatycznego wpływu w Willi nad morzem). Te
ostatnie zresztą łączą się z innym motywem powtarzającym się w twórczości
Grabińskiego: przekonaniem o sile ludzkiej myśli i jej możliwościach kreacji
rzeczywistości – czasem w formie złowieszczego memento (Cień), czasem w
postaci bezpośredniego naginania łańcucha związków przyczynowo-skutkowych i
dostosowywania go do schizofrenicznej wizji szaleńca. Nie stroni również
Grabiński od zdecydowanie bardziej „klasycznych” motywów; w rodzaju
nawiedzonego domu (Szalona zagroda) czy doppelgängera (Zez),
nadając im jednak własny, niekiedy mocno schizofreniczny sznyt i nasycając
rozbuchanymi (niekiedy wręcz do przesady) metaforami, mającymi jednak swój urok.
Złośliwi mogliby zapewne stwierdzić, że to taki „polski Poe,
tylko gorszy”, ale byłoby to krzywdzące: tym bardziej, że wystarczy zerknąć na
inne zbiory opowiadań – choćby Czad. Cykl płci i miłości – by
dostrzec, że proza Grabińskiego często wypływała z różnych źródeł, choćby z
gorliwej religijności. We wspomnianym zbiorku widać to szczególnie wyraźnie,
gdy przypatrzeć się sposobom konstrukcji postaci kobiet i relacji
damsko-męskich oraz porównać to ze sztandarowymi tekstami „kobiecymi” Poego. U
niego – w Ligei czy Morelli – kobiecość naznaczona była
fatalizmem, czymś pociągającym, tajemniczym i mrocznym, lecz były przy tym
niemal posągowe, sportretowane z respektem graniczącym z oddaniem wyznawcy.
Próżno szukać tego samego w opowiadaniach Grabińskiego, u którego archetypiczny
podział kobiet na madonny i dziwki jest na tyle silny, że zakrawa wręcz na mizoginizm.
W jego tekstach płeć piękna staje się źródłem zła, polującym na niewinne ofiary
(nawet jeśli mężczyźni są skończonymi dziwkarzami), mamiąc ich powabami swej
płci – co zawsze niemal kończy się tragicznie. Jest bowiem ona przesadnie
wybujała, niemal monstrualna, skupiona tylko na sobie, pożądająca coraz to
kolejnych zdobyczy, jako że od tego zależy jej przetrwanie. Trudno wymienić
wszystkie motywy, jakimi pomaga sobie autor – uwodzicielskie wampirzyce,
kuszące cyganki wodzące na pokuszenie, wariatki tracące rozum z powodu swej
nabrzmiałej chuci, sycące się seksualną energią czarownice – kobiety są niemal bez
wyjątku definiowane przez swoją seksualność. Przeciwstawia im Grabiński albo
bohaterów słabych, ulegających czarowi płci i portretowanych jako ofiary
niezależnie od swych przymiotów, bądź jednostki rzutkie, uzbrojone w aparat
(para)naukowy i żarliwą wiarę, pozwalające obronić się przez zakusami zła i
bezlitośnie je pokonać (W domu Sary jest najbardziej jaskrawym tego
przykładem). Jednocześnie jednak Czad. Cykl płci i miłości pokazuje,
że stać autora na wyjście poza obręb mizoginizmu i zaskoczenie pomysłami
zdecydowanie nieszablonowymi, jak w opowiadaniu Dzieża, gdzie – nieco w
duchu psychoanalizy – seksualna fascynacja dziewczyny, w wyniku sublimacji,
zostaje przetransponowana na sen, w którym nastolatka okazuje się być tytułową
dzieżą, a obiekt jej westchnień, już starszy i przystojniejszy, używa jej, by
wygnieść ciasto. Pomysł w swej prostocie genialny, a przy okazji momentami
wręcz ocierający się o pornografię:
Nagle
wydała krótki, ostry krzyk: palec przebił przegrodę i mężczyzna zagłębił się w
jej wnętrzu. Ból zelżał i zlał bezpowrotnie z uczuciem niewysłowionej rozkoszy.
Władek zaczął zanurzać się rytmicznie w jej cieście. Wkładał swe silne, męskie
ramię w ciepły, ustępliwy jej miękisz, zapadał się głęboko, głęboko, powoli
wydobywał na powierzchnię pięść mocną, wnikliwą, słodko-upartą w swym
zapamiętaniu i znów grążył ją w tajne wnętrza. […] Nieubłagane męskie ramię
wślizgiwało się ruchem równym, miarowym, w rozstępujące się ciasto, parło
brutalnie w głąb, łaskotało rozkosznie. Gorące jakieś prądy przenikały ją na
wskroś, upalne skwarem żary rozlewały się falami dreszczy i podrzutów szału.
Cóż, Grabińskiemu można zarzucić, że był grafomanem, lubił
topić czytelnika w morzu metafor, przygniatał słowotokiem jak lawina, ale
zbudować nastrój słowem jednak potrafił.
Trudno oczekiwać, że Grabiński stanie się nagle jasną gwiazdą
na firmamencie naszej rodzimej popkultury: ciężko nie zauważyć, że jego
twórczość jest bardzo specyficzna, momentami bardzo przytłaczająca, a chwilami
po prostu udatnie anachroniczna, nadal jednak potrafi dostarczyć solidnej dawki
rozrywki w interesującym wydaniu. Brawa więc dla Book Rage, że zdecydował się
sprezentować czytelnikom Grabińskiego w jego oryginalnym, przedwojennym,
pozbawionym cenzury kształcie, a więc takim, na jaki zasłużył zarówno pisarz,
jak odbiorcy jego tekstów.
Za egzemplarze recenzenckie podziękowania dla projektu Book Rage.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz