Viv

Viv

wtorek, 25 marca 2014

[RECENZJA] Czad. Cykl płci i miłości, czyli na wzgórzu róż Grabiński czuwa


Stefan Grabiński
Na wzgórzu róż

Ocena: 7/10


Stefan Grabiński
Czad. Cykl płci i miłości.

Ocena: 6/10.

W Polsce horror nigdy nie cieszył się jakąś szczególną estymą. Użyć pewnych motywów, posłużyć się nimi do zbudowania społecznego komentarza, powieści zaangażowanej, moralitetu – jasne, czemu nie; ale napisać utwór stricte rozrywkowy? Bazujący na czysto emocjonalnych reakcjach? To się nie godzi! Na szczęście w ostatnich latach coś w tej materii drgnęło i okazało się, że mamy jednak tradycję „rodzimego straszenia”: filmy pokroju Lokisa czy Wilczycy zyskują status kultowych pospołu z obrazami wytwórni Hammer, a twórczość pisarzy – jak choćby Stefana Grabińskiego – wreszcie otrzymuje stosowną edycję i oprawę. 


Oczywiście na początku można zapytać, czy jest sens w opracowywaniu całego niemal dorobku Grabińskiego i oferowanie go czytelnikom kierującym się czymś więcej, niż sentymentem do polskiej literatury międzywojnia? Odpowiedź brzmi: tak, jest sens. Jego twórczość  bowiem dość harmonijnie łączy nastrój niesamowitości, zainteresowanie duchowością i mitami, tematy naukowe i paranaukowe oraz kwiecisty styl, porażający (niekiedy dosłownie) bogactwem fraz i językową obfitością. Wielu porównuje go do Edgara Allana Poe i choć on sam z tego szydził, nie są to porównania bezpodstawne. Wystarczy zerknąć na zbiór Na wzgórzu róż,  by dostrzec pewne podobieństwa, zarówno jeśli chodzi o temat utworów, podejmowaną tematykę, jak i konstrukcję bohaterów. Protagonistów w opowiadaniach Grabińskiego nie da się łatwo wrzucić do określonej szufladki, łatwo jednak wskazać powtarzające się elementy: zawsze są to mężczyźni, często skrajni sceptycy (Szalona zagroda), bądź wręcz przeciwnie, osoby o zaburzonym sposobie postrzegania rzeczywistości (Po stycznej), lub ludzie wtajemniczeni w różne rodzaje parapsychicznych teorii, a nawet sami posiadający takie umiejętności (wyczulony węch w Na wzgórzu róż, hipotezy telepatycznego wpływu w Willi nad morzem). Te ostatnie zresztą łączą się z innym motywem powtarzającym się w twórczości Grabińskiego: przekonaniem o sile ludzkiej myśli i jej możliwościach kreacji rzeczywistości – czasem w formie złowieszczego memento (Cień), czasem w postaci bezpośredniego naginania łańcucha związków przyczynowo-skutkowych i dostosowywania go do schizofrenicznej wizji szaleńca. Nie stroni również Grabiński od zdecydowanie bardziej „klasycznych” motywów; w rodzaju nawiedzonego domu (Szalona zagroda) czy doppelgängera (Zez), nadając im jednak własny, niekiedy mocno schizofreniczny sznyt i nasycając rozbuchanymi (niekiedy wręcz do przesady) metaforami, mającymi jednak swój urok.
Złośliwi mogliby zapewne stwierdzić, że to taki „polski Poe, tylko gorszy”, ale byłoby to krzywdzące: tym bardziej, że wystarczy zerknąć na inne zbiory opowiadań – choćby Czad. Cykl płci i miłości – by dostrzec, że proza Grabińskiego często wypływała z różnych źródeł, choćby z gorliwej religijności. We wspomnianym zbiorku widać to szczególnie wyraźnie, gdy przypatrzeć się sposobom konstrukcji postaci kobiet i relacji damsko-męskich oraz porównać to ze sztandarowymi tekstami „kobiecymi” Poego. U niego – w Ligei czy Morelli – kobiecość naznaczona była fatalizmem, czymś pociągającym, tajemniczym i mrocznym, lecz były przy tym niemal posągowe, sportretowane z respektem graniczącym z oddaniem wyznawcy. Próżno szukać tego samego w opowiadaniach Grabińskiego, u którego archetypiczny podział kobiet na madonny i dziwki jest na tyle silny, że zakrawa wręcz na mizoginizm. W jego tekstach płeć piękna staje się źródłem zła, polującym na niewinne ofiary (nawet jeśli mężczyźni są skończonymi dziwkarzami), mamiąc ich powabami swej płci – co zawsze niemal kończy się tragicznie. Jest bowiem ona przesadnie wybujała, niemal monstrualna, skupiona tylko na sobie, pożądająca coraz to kolejnych zdobyczy, jako że od tego zależy jej przetrwanie. Trudno wymienić wszystkie motywy, jakimi pomaga sobie autor – uwodzicielskie wampirzyce, kuszące cyganki wodzące na pokuszenie, wariatki tracące rozum z powodu swej nabrzmiałej chuci, sycące się seksualną energią czarownice – kobiety są niemal bez wyjątku definiowane przez swoją seksualność. Przeciwstawia im Grabiński albo bohaterów słabych, ulegających czarowi płci i portretowanych jako ofiary niezależnie od swych przymiotów, bądź jednostki rzutkie, uzbrojone w aparat (para)naukowy i żarliwą wiarę, pozwalające obronić się przez zakusami zła i bezlitośnie je pokonać (W domu Sary jest najbardziej jaskrawym tego przykładem). Jednocześnie jednak Czad. Cykl płci i miłości pokazuje, że stać autora na wyjście poza obręb mizoginizmu i zaskoczenie pomysłami zdecydowanie nieszablonowymi, jak w opowiadaniu Dzieża, gdzie – nieco w duchu psychoanalizy – seksualna fascynacja dziewczyny, w wyniku sublimacji, zostaje przetransponowana na sen, w którym nastolatka okazuje się być tytułową dzieżą, a obiekt jej westchnień, już starszy i przystojniejszy, używa jej, by wygnieść ciasto. Pomysł w swej prostocie genialny, a przy okazji momentami wręcz ocierający się o pornografię:
Nagle wydała krótki, ostry krzyk: palec przebił przegrodę i mężczyzna zagłębił się w jej wnętrzu. Ból zelżał i zlał bezpowrotnie z uczuciem niewysłowionej rozkoszy. Władek zaczął zanurzać się rytmicznie w jej cieście. Wkładał swe silne, męskie ramię w ciepły, ustępliwy jej miękisz, zapadał się głęboko, głęboko, powoli wydobywał na powierzchnię pięść mocną, wnikliwą, słodko-upartą w swym zapamiętaniu i znów grążył ją w tajne wnętrza. […] Nieubłagane męskie ramię wślizgiwało się ruchem równym, miarowym, w rozstępujące się ciasto, parło brutalnie w głąb, łaskotało rozkosznie. Gorące jakieś prądy przenikały ją na wskroś, upalne skwarem żary rozlewały się falami dreszczy i podrzutów szału.
Cóż, Grabińskiemu można zarzucić, że był grafomanem, lubił topić czytelnika w morzu metafor, przygniatał słowotokiem jak lawina, ale zbudować nastrój słowem jednak potrafił.
Trudno oczekiwać, że Grabiński stanie się nagle jasną gwiazdą na firmamencie naszej rodzimej popkultury: ciężko nie zauważyć, że jego twórczość jest bardzo specyficzna, momentami bardzo przytłaczająca, a chwilami po prostu udatnie anachroniczna, nadal jednak potrafi dostarczyć solidnej dawki rozrywki w interesującym wydaniu. Brawa więc dla Book Rage, że zdecydował się sprezentować czytelnikom Grabińskiego w jego oryginalnym, przedwojennym, pozbawionym cenzury kształcie, a więc takim, na jaki zasłużył zarówno pisarz, jak odbiorcy jego tekstów. 
Za egzemplarze recenzenckie podziękowania dla projektu Book Rage


Brak komentarzy: