Dawid Hewson
Dochodzenie 3
Ocena: 7/10
Co
może wyniknąć z książkowej adaptacji popularnego serialu? W powszechnym
mniemaniu – absolutnie nic dobrego. Przyzwyczailiśmy się, że o ile
przeniesienie na ekrany literackich fabuł skutkuje mniej lub bardziej udaną
produkcją, o tyle proces odwrotny kończy się zazwyczaj straszną szmirą, na
której próbują wypłynąć trzeciorzędni wyrobnicy. Ba, często nawet nie próbują
ukryć, że po prostu przepisują akcję i dialogi, dodając od siebie co najwyżej
kiepski styl. Co więc mogło wyniknąć z adaptacji znanego duńskiego serialu
kryminalnego ?
Od
razu przyznam: nie miałem styczności ani z serialem The Killing (niezależnie,
czy mowa o wersji amerykańskiej czy duńskiej) ani z dwoma poprzednimi tomami Dochodzenia
pióra Davida Hewsona. Dla niektórych zapewne będzie to argument całkowicie
skreślający tę recenzję, dla mnie jednak takie rozwiązanie ma zasadnicza
zaletę: nie muszę się przejmować bagażem kontekstu, czy to serialowego (z jego
rozważaniami „co zmienili, czego nie dali, dlaczego i po co”, które uważam za
jałowe) czy to książkowego, wynikającego z poprzednich tomów. Oczywiście w tym
drugim przypadku znajomość wcześniejszych części może pomóc – choćby w lepszym
zrozumieniu, skąd wzięły się niektóre decyzje bohaterów – ale nie jest
niezbędna: Dochodzenie 3 stanowi zwartą, zamkniętą całość, z nielicznymi
odwołaniami do przeszłości, w której to historii bardzo łatwo się odnaleźć (co
poczytuję za plus dla Hewsona).
W
powieści (znów) mamy do czynienia z detektyw Sarah Lund – kobietą, której
doświadczeniu i umiejętnościom dorównuje chyba tylko niechęć, z jaką spotyka
się w trakcie pracy ze strony przedstawicieli świata polityki. Melancholijna,
rozpamiętująca sprawę Birk Larsenów, próbująca pozbierać swoje życie osobiste
do kupy, w przeddzień transferu na ciepłą posadkę pakuje się w sprawę, która
rozpoczęła się od domniemanego wypadku bezdomnego, a skończy na ogólnokrajowej aferze,
obejmującej najwyższych urzędników państwowych, największą krajową korporację
Zeeland, oraz kilka brudnych spraw z przeszłości. I jak przystało na bohatera
kryminalnych powieści, Sarah będzie musiała się nieźle nakombinować, by
rozwiązać sprawę, a przy okazji doprowadzić do względnego porządku swoje życie
osobiste…
Fabuła
dzieli się na dwa zasadnicze wątki. Pierwszy dotyczy samego śledztwa i powinien
przypaść do gustu osobom zmęczonych „hollywoodzkim” typem kryminału: tutaj nie
będzie rozwlekłych strzelanin, skakania po dachach i ostrego seksu z nowym
partnerem. Zarówno Sarah, jak i jej kumple to zwykli ludzie, bazujący na swoich
– lepszych lub gorszych – umiejętnościach analizy, kojarzenia faktów,
instynkcie, które to czasem ulegają przytępieniu ze względu na uprzedzenia czy
zmęczenie. Zamiast odczytywania twarzy przestępcy z odbicia w gałce ocznej
przelatującego w powietrzu gawrona jest żmudna robota: sprawdzanie papierków,
przeszukiwanie miejsca zbrodni, przesłuchania i przekopywanie się przez góry
kłamstw i niedomówień. Tym bardziej konieczna, że przeciwnik policji zawsze
zdaje się być krok przed nimi; jest doskonale przygotowany, przewidujący i nie
wacha się przed pociągnięciem za spust – zaś na szali leży życie młodej
dziewczynki. Nic więc dziwnego, że Sarah i jej koledzy są pod stałym naciskiem:
czy to swoich zwierzchników, czy to mediów, czy też – a może zwłaszcza –
polityków. I to oni znajdują się w centrum drugiego wątku, skoncentrowanego wokół
zbliżających się wyborów, na wynik których bezpośredni wpływ będzie miał
rezultat śledztwa i decyzje szefa Zeelanda. Przyznam, że o ile część kryminalna
ujęła mnie pewną surowością, jakiegoś rodzaju kameralnością, o tyle część
polityczna wydała mi się cokolwiek… przejaskrawiona? Trudno oczywiście mieć
pozytywne zdanie o ludziach u szczytu władzy, ale w Dochodzeniu 3 każdy zdaje
się mieć coś za uszami – widzimy galerię ludzi ogarniętych gorączką wyborów,
stosujących brudne chwyty na każdym kroku, żerujących na cudzej tragedii i
wykorzystujących wszystkich dla własnych celów. Trudno w zasadzie znaleźć tutaj
jakikolwiek pozytyw – ostatecznie każdy okazuje się większą lub mniejszą gnidą,
potrafiącą zełgać policji a następnie opieprzyć jej funkcjonariuszy, że się
obijają.
Jednak
fakt ten nie przeszkadza aż tak bardzo, jako że powieść Hewsona trzyma dobre
tempo: nie pędzi na złamanie karku, ale również nie zanudza czytelnika
rozbudowanymi elementami „codzienności” (zapewne niektórym nie przypadnie to do
gustu, ale ja lubię, gdy kryminał serwuje mi solidne mięso, a nie grubą warstwę
panierki). Język Dochodzenia 3 jest prosty
i poprawny, ale nie prostacki, może czasem tylko zbyt sztywny (aż chciałoby
się, żeby postacie w chwilach stresu puściły grubą wiąchę, zamiast milczeć jak
głazy). Sama intryga zaś nie jest przesadnie zamotana – sądzę, że wprawieni w
czytaniu kryminałów raczej szybko rozeznają się w zagadce – ale potrafi się
spodobać, czy to za sprawą gry w kotka i myszkę między Lund a mordercą, czy też
z uwagi na mylne tropy i kilka miłych zwrotów akcji.
Dochodzenie
3 to moim zdaniem dobry, wciągający kryminał, idealny na wakacyjną
lekturę. Nie próbuje odkrywać Ameryki, nie serwuje specjalnych udziwnień (choć
zakończenie może być nieco zaskakujące), bazując na gęstym klimacie,
wciągającej intrydze i dobrym tempie akcji. Jeśli ktoś poszukuje przyjemnej
powieści kryminalnej, poważnej, ale nie epatującej okrucieństwem, przemocą i
dewiacjami na pewno i lewo, powinien być usatysfakcjonowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz