Viv

Viv

wtorek, 22 lipca 2014

[RECENZJA] Dochodzenie 3, czyli brudna gra


Dawid Hewson
Dochodzenie 3

Ocena: 7/10

Co może wyniknąć z książkowej adaptacji popularnego serialu? W powszechnym mniemaniu – absolutnie nic dobrego. Przyzwyczailiśmy się, że o ile przeniesienie na ekrany literackich fabuł skutkuje mniej lub bardziej udaną produkcją, o tyle proces odwrotny kończy się zazwyczaj straszną szmirą, na której próbują wypłynąć trzeciorzędni wyrobnicy. Ba, często nawet nie próbują ukryć, że po prostu przepisują akcję i dialogi, dodając od siebie co najwyżej kiepski styl. Co więc mogło wyniknąć z adaptacji znanego duńskiego serialu kryminalnego ?

Od razu przyznam: nie miałem styczności ani z serialem The Killing (niezależnie, czy mowa o wersji amerykańskiej czy duńskiej) ani z dwoma poprzednimi tomami Dochodzenia pióra Davida Hewsona. Dla niektórych zapewne będzie to argument całkowicie skreślający tę recenzję, dla mnie jednak takie rozwiązanie ma zasadnicza zaletę: nie muszę się przejmować bagażem kontekstu, czy to serialowego (z jego rozważaniami „co zmienili, czego nie dali, dlaczego i po co”, które uważam za jałowe) czy to książkowego, wynikającego z poprzednich tomów. Oczywiście w tym drugim przypadku znajomość wcześniejszych części może pomóc – choćby w lepszym zrozumieniu, skąd wzięły się niektóre decyzje bohaterów – ale nie jest niezbędna: Dochodzenie 3 stanowi zwartą, zamkniętą całość, z nielicznymi odwołaniami do przeszłości, w której to historii bardzo łatwo się odnaleźć (co poczytuję za plus dla Hewsona).

W powieści (znów) mamy do czynienia z detektyw Sarah Lund – kobietą, której doświadczeniu i umiejętnościom dorównuje chyba tylko niechęć, z jaką spotyka się w trakcie pracy ze strony przedstawicieli świata polityki. Melancholijna, rozpamiętująca sprawę Birk Larsenów, próbująca pozbierać swoje życie osobiste do kupy, w przeddzień transferu na ciepłą posadkę pakuje się w sprawę, która rozpoczęła się od domniemanego wypadku bezdomnego, a skończy na ogólnokrajowej aferze, obejmującej najwyższych urzędników państwowych, największą krajową korporację Zeeland, oraz kilka brudnych spraw z przeszłości. I jak przystało na bohatera kryminalnych powieści, Sarah będzie musiała się nieźle nakombinować, by rozwiązać sprawę, a przy okazji doprowadzić do względnego porządku swoje życie osobiste…

Fabuła dzieli się na dwa zasadnicze wątki. Pierwszy dotyczy samego śledztwa i powinien przypaść do gustu osobom zmęczonych „hollywoodzkim” typem kryminału: tutaj nie będzie rozwlekłych strzelanin, skakania po dachach i ostrego seksu z nowym partnerem. Zarówno Sarah, jak i jej kumple to zwykli ludzie, bazujący na swoich – lepszych lub gorszych – umiejętnościach analizy, kojarzenia faktów, instynkcie, które to czasem ulegają przytępieniu ze względu na uprzedzenia czy zmęczenie. Zamiast odczytywania twarzy przestępcy z odbicia w gałce ocznej przelatującego w powietrzu gawrona jest żmudna robota: sprawdzanie papierków, przeszukiwanie miejsca zbrodni, przesłuchania i przekopywanie się przez góry kłamstw i niedomówień. Tym bardziej konieczna, że przeciwnik policji zawsze zdaje się być krok przed nimi; jest doskonale przygotowany, przewidujący i nie wacha się przed pociągnięciem za spust – zaś na szali leży życie młodej dziewczynki. Nic więc dziwnego, że Sarah i jej koledzy są pod stałym naciskiem: czy to swoich zwierzchników, czy to mediów, czy też – a może zwłaszcza – polityków. I to oni znajdują się w centrum drugiego wątku, skoncentrowanego wokół zbliżających się wyborów, na wynik których bezpośredni wpływ będzie miał rezultat śledztwa i decyzje szefa Zeelanda. Przyznam, że o ile część kryminalna ujęła mnie pewną surowością, jakiegoś rodzaju kameralnością, o tyle część polityczna wydała mi się cokolwiek… przejaskrawiona? Trudno oczywiście mieć pozytywne zdanie o ludziach u szczytu władzy, ale w Dochodzeniu 3 każdy zdaje się mieć coś za uszami – widzimy galerię ludzi ogarniętych gorączką wyborów, stosujących brudne chwyty na każdym kroku, żerujących na cudzej tragedii i wykorzystujących wszystkich dla własnych celów. Trudno w zasadzie znaleźć tutaj jakikolwiek pozytyw – ostatecznie każdy okazuje się większą lub mniejszą gnidą, potrafiącą zełgać policji a następnie opieprzyć jej funkcjonariuszy, że się obijają.
Jednak fakt ten nie przeszkadza aż tak bardzo, jako że powieść Hewsona trzyma dobre tempo: nie pędzi na złamanie karku, ale również nie zanudza czytelnika rozbudowanymi elementami „codzienności” (zapewne niektórym nie przypadnie to do gustu, ale ja lubię, gdy kryminał serwuje mi solidne mięso, a nie grubą warstwę panierki).  Język Dochodzenia 3 jest prosty i poprawny, ale nie prostacki, może czasem tylko zbyt sztywny (aż chciałoby się, żeby postacie w chwilach stresu puściły grubą wiąchę, zamiast milczeć jak głazy). Sama intryga zaś nie jest przesadnie zamotana – sądzę, że wprawieni w czytaniu kryminałów raczej szybko rozeznają się w zagadce – ale potrafi się spodobać, czy to za sprawą gry w kotka i myszkę między Lund a mordercą, czy też z uwagi na mylne tropy i kilka miłych zwrotów akcji. 

Dochodzenie 3 to moim zdaniem dobry, wciągający kryminał, idealny na wakacyjną lekturę. Nie próbuje odkrywać Ameryki, nie serwuje specjalnych udziwnień (choć zakończenie może być nieco zaskakujące), bazując na gęstym klimacie, wciągającej intrydze i dobrym tempie akcji. Jeśli ktoś poszukuje przyjemnej powieści kryminalnej, poważnej, ale nie epatującej okrucieństwem, przemocą i dewiacjami na pewno i lewo, powinien być usatysfakcjonowany.  



Brak komentarzy: