Anna Brzezińska
Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
Ocena: 8/10
Książka dostępna jest w pakiecie Book Rage.
Życie
bywa ironiczne. Opowieści z Wilżyńskiej Doliny Anny Brzezińskiej chodziły za mną długo, acz zanadto się nie narzucały:
nigdy nie brakowało książek, które wydawały się ciekawsze albo przynajmniej ”kłuły”
w oczy na tyle mocno, że lądowały na szczycie listy „do przeczytania”, mimo
ciągłych polecanek, że to przecie „lekkie, zabawne, z humorem, jeszcze świetne
językowo i w ogóle cud, miód i orzeszki”. No i zacząłem czytać, skuszony
obietnicami przyjemnej, wesołej lektury… Cholerni łgarze, oby wam języki
obeschły!
Główną
bohaterką Opowieści z Wilżyńskiej Doliny jest niewątpliwie Babunia Jagódka, którą jednak z owymi jagodami
żadna słodkość nie łączy – chyba, że chodzi o wilcze łyko. Jest czarownicą jak
się patrzy: brzydką, wredną i zgryźliwą, z kocurem, capem i magiczną studnią. No
i sztachetami, na których lata nad wioską, plując karczmarzom na głowy. Mieszka
na odludziu, nie stroni od dobrego jadła i popitku, trzyma w garści Wilżyńską
Dolinę, a z respektem i przestrachem podchodzi do niej niemal każdy: począwszy
od wioskowego świniopasa, poprzez plebana, na władyce kończąc. Chyba, że
czarownica postanowi się zabawić i odmieni w oszałamiającą piękność – wtedy z
czym innym ku niej chłopy podchodzą. Zdaje się więc Babunia kwintesencją bajkowej
wiedźmy, mądrej, a groźnej jak rozeźlona żmija; ze wszystkimi jej czarami,
dekoktami i swawolami. I faktycznie, jej życie może przypominać baśń: a to
uczyni świniopasa swoim pomagierem, a to utuczy kota na śmiercionośną bestię,
albo znów księcia wyswata, pakując się przy okazji w kabałę o zabarwieniu
romansowym i to na wysokim szczeblu.
Brzezińskiej
doskonale wychodzi budowanie tych bajkowych narracji, przepełnionych zgryźliwym
humorem, ironią, ale niekiedy również zwyczajnym ciepłem, niezależnie od tego,
czy czytamy o zwyczajach Kota Czarownicy, groźniejszej niźli ospa; zbóju, co
gadającym rydzem z początku się zdawał czy nawet trzech życzeniach, których
zasada działania wymyka się wszelkim kanonom racjonalnej myśli. I doprawdy, nie
raz i nie dwa można się szczerze zaśmiać, czytając o perypetiach prostego ludku
Wilżyńskiej Doliny. Ale jeśli coś wychodzi Brzezińskiej lepiej niż
wykorzystywanie baśniowych narracji, to odzieranie ich z magii, wyszydzanie ich
naiwności i nieadekwatności oraz roztrzaskiwanie ich w drobne drzazgi. O ile
bowiem Babunia Jagódka faktycznie zdaje się wyjęta z opowiastek czytanych na
dobranoc dzieciom, pragnącym usłyszeć o wiedźmie z magiczną jabłonką, o tyle
rzeczywistość, w której żyje, z bajkami niewiele ma wspólnego. Tutaj kopciuch
nie stanie się księżniczką żyjącą z księciem długo i szczęśliwie, a prostaczek
nie zostanie wynagrodzony czarodziejskim dworem, o nie. Zamiast tego Inna
dostanie kamieniem i łajnem w twarz, grasanci spalą wioskę, po romantycznej
miłości barda zostaną jeno wióry, a córki grabarza będą po kolei mrzeć z mrozu,
głodu i zarazy, bo są biedne i wszyscy nimi gardzą. Ostatecznie bowiem nawet
Babunia rozumie, jak ten świat jest skonstruowany: może naigrywać się z uczuć
świniopasa lub zmienić wieśniaczkę w księżniczkę, ale nie sprawi, że maruderzy
przestaną wyżynać wieśniaków, chłopy skończą z biciem kobiet, władyka nie
zostawi ludności na pewną śmierć, a niewydarzona sierota nie będzie musiała sprzedawać
się za oberżniętego miedziaka.
Wielu
twierdziło, że opowiadania o Babuni Jagódce to miła, humorystyczna lektura, ale
dla mnie teksty te okazały się po prostu smutne, a ów smutek wynikał wprost z
tego zderzenia baśni z rzeczywistością, które dla tej pierwszej niemal zawsze
kończy się całkowitą rozsypką. Z jednej strony dajemy się ponieść językowi,
soczystym opisom, kolejnym cudom lub psikusom sprawianym przez wiedźmę, czując
się jak w domu, jak w bajce – tylko po to, by zostać sprowadzonym na ziemię
przez realia, w których kobieta rodzić ma chłopców – byle więcej i byle
mężniejszych – a nie myśleć o romansach. Chcielibyśmy, aby wszystko kończyło
się dobrze i szczęśliwie, ale nawet sama Babunia Jagódka nie może liczyć tylko
na dobre rozwiązania: niby potężna i niezależna, ostatecznie okazuje się w
pewien sposób postacią tragiczną: zawieszoną pomiędzy legendą a realnym
światem, rozumiejącą zastaną rzeczywistość i dostosowana do niej, ale
jednocześnie i mimowolnie całkowicie do niej niepasujaca, funkcjonująca na
zupełnie innych zasadach. Niejednokrotnie mamy okazję dowiedzieć się strzępów
informacji na temat przeszłości Babuni Jagódki, gdzie bajdy i mity mieszają się
ze wspomnieniami, a przeszłość raz za razem puka do drzwi, nie pozwalając o
sobie zapomnieć, niezależnie od wysiłków. W takich chwilach widać wiedźmę
najpełniej: jako kobietę skomplikowaną, którą raz się wielbi, by zaraz pragnąć
dać jej po łbie za wyjątkowo niesprawiedliwe zachowanie; która najpierw panuje
nad sytuacją, by za moment popełnić prosty, a brzemienny w skutkach błąd.
Ostatecznie bowiem, mimo swej mocy, wciąż przejawia typowo ludzkie emocje:
gniew, zazdrość, strach, żal, radość czy rozczarowanie.
Opowieści
z Wilżyńskiej Doliny to
dziwna książka i – dla mnie osobiście – smutna. Smutna poprzez to zderzenie z
baśnią, której tak bardzo się pragnie, szuka jej i ze smutkiem konstatuje, że
to tylko majak, zadeptany butami grasantów, zagłuszony wrzaskami bab pod
karczmą i rodzących się w bólach bachorów, którego nie uratuje nawet wiedźma. A
może to po prostu ja naiwnie oczekiwałem legendy tam, gdzie jest tylko trud,
bród i znój? Diabli wiedzą. Ale o tym niech czytelnik przekona się sam,
wchodząc w świat Babuni Jagódki: czasem zabawny, a czasem…
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego podziękowania dla Book Rage,
w którego ostatnim pakiecie książka się ukazała.
1 komentarz:
Świetna recenzja :) Miałam takie same odczucia po przeczytaniu tej książki.
Prześlij komentarz