Paweł Majka
Pokój światów
Ocena: 8,5/10
Czasem
mam wrażenie, że żyjemy w czasach terroru oryginalności – a właściwie tych,
którzy pragną go za wszelką cenę, kręcąc nosem i sarkając na prawo i lewo,
marudząc znad kart książki, że „przecież to już było”, dla których
kombinatoryka jest tylko autorską wymówką dla twórczej impotencji i braku
pomysłów. A potem patrzę na Pokój światów Pawła Majki, wypełniony
archetypami aż po czubek okładki, wykorzystujący motywy setek powieści
przygodowych, lecz przy okazji tak niebanalny i bezwstydnie rozrywkowy i choćbym
chciał, nie mogę pozbyć się dobrego humoru.
Kiedy
czytałem debiut Majki moje skojarzenia nieustannie oscylowały gdzieś pomiędzy Ligą
Niezwykłych Dżentelmenów Alana Moore’a, a utworami Chiny Miéville’a:
podobna wydała mi się lekkość, z jaką autor wykorzystywał wątki kulturowe,
przekształcając je i wpisując w nową, alternatywną rzeczywistość. Niby to wciąż
nasza Ziemia, ale zapomnijcie o wielkich wojnach światowych i konfliktach
państw narodowych – przybycie Marsjan odmieniło oblicze świata, przekształcając
go w obszar nieustannego ścierania się różnych grup wpływów. Na potęgę wyrasta
kolejowa korporacja, golemy wykorzystuje się do skoków rabunkowych,
dziedzińcami przechadzają się lokalne demony i bogowie przywróceni do życia, a
na granicach grasują oddziały wilkołaków w służbie Wiecznej Rewolucji. Świat
cofnął się w rozwoju technicznym, a na to miejsce weszła magia, dawne
wierzenia, mity, legendy i idee przyobleczone w ciało, przebudzone przez
lekkomyślność Marsjan. Trudno tu co prawda doszukiwać się goryczy i krytyki
społecznej, jaka cechowała choćby wspomniane dzieło Moore’a, Majce udaje się
jednak rzecz równie trudna do zrealizowania: stworzenie wciągającej powieści
rozrywkowej, która będzie zarazem niebanalna, sprawnie napisana, a przy okazji
mile połechta inteligencję czytelnika.
Autorowi
doskonale wyszło w Pokoju światów to, co osobiście zgrzytało mi
choćby w Cieniorycie Piskorskiego (przy całej mojej sympatii dla
tej powieści): mianowicie wyważeniu pomiędzy naciskiem na bohatera i na świat przedstawiony. Mając możliwości, jakie stanęły przed Majką,
łatwo byłoby zatracić się w procesie snucia coraz dziwniejszych i
efektowniejszych wizji rzeczywistości, na tle którego postacie mogłyby wydać
się płaskie i nieciekawe, by nie wspomnieć o zagubieniu w tym rozbuchanym
konstrukcie. I z początku faktycznie można mieć takie uczucie: główna postać,
Kutrzeba, jest kanonicznym antybohaterem z mroczną przeszłością, napędzanym
pragnieniem zemsty, zaś w jego drużynie (zebranej przed wyruszeniem w drogę) znajdzie
się miejsce dla starego kumpla, wielkoluda o złotym sercu i temperamentnej
cyganki, a więc zestawu, jaki widzieliśmy nie raz i nie dwa. Bardzo szybko
okazuje się jednak, że w obrębie zastosowanych archetypów pozostaje mnóstwo
miejsca na kombinowanie, z czego Majka skrzętnie korzysta, wikłając postacie w
liczne relacje, odkrywając przez to informacje na temat świata przedstawionego
i dodając kolorytu całej historii.
Inna
sprawa, że leżący u podstaw rzeczywistości zabieg był doskonałym pomysłem.
Twórcy literatury fantastycznej często przekształcają mity i tropy, grzebiąc w
workach z napisami „antropologia” czy „etnologia”, ale autor Pokoju
światów rozcina te worki, wysypuje na ziemię zawartość i układa z nich
swój świat jak z klocków LEGO. Zalety takiego podejścia są trojakie: z jednej
strony znika ograniczenie związane z koniecznością przyjęcia sztywnej estetyki,
z drugiej – przed pisarzem otwierają się nowe możliwości nadania świeżości
ogranym już wątkom kulturowym. Jak na odwieczny konflikt między Naturą a
Kulturą wpływa fakt, że ta pierwsza przyjmuje kształt bojowo nastawionego
ekosystemu? W jaki sposób ożywione mity wchodzą w relację ze społeczeństwem
epoki industrialnej? Co zrobić z ideą państw narodowych w świecie legend i
wierzeń, dla których sztuczne granice stanowią abstrakcję? Nie wspominając już
o pytaniu, na ile dawni bogowie i bohaterowie są efektem społecznego
wyobrażenia na ich temat… Rzeczywistość Pokoju światów jest
zarazem swojska i obca: swojska, ponieważ wskrzesza stare zasady i ludowe prawdy,
z którymi jesteśmy zaznajomieni; obca, gdyż każde słowo, nieopatrznie rzucone
przysłowie lub klątwa mogą mieć moc sprawczą i narobić srogich kłopotów. Tutaj
też wychodzi trzecia zaleta strategii autora: możliwość odczytywania tekstu na
wielu płaszczyznach, szukania zazębiających się elementów i tropów znanych
choćby z refleksji akademickiej nad znaczeniem mitu, rolą języka czy
obrzędowości. Dzięki temu nawet mało znaczące detale zyskują niekiedy drugie
lub trzecie dno, a samą powieść można odczytywać na metapoziomie, odkrywając
zaskakujące niekiedy odczytania i połączenia. Duża zresztą w tym zasługa
konstrukcji dramaturgicznej. Przyznam, że z
początku obawiałem się nieco znacznej ilości retrospekcji, jakimi przetykany
jest główny wątek – w końcu w dobrej powieści awanturniczej powinno się
utrzymywać dobre tempo, napędzane odpowiednią dawką atrakcji, a nie robić sobie
wycieczki w przeszłość. Tymczasem tutaj zabiegi te są niemal bezinwazyjne, nie
rozbijają spójności narracji, wręcz przeciwnie: czasem potrafią podgrzać
atmosferę, podrzucając wcześniej nieznany fakt dotyczący bohatera, mający
istotne znaczenie dla przebiegu historii. I to nawet mimo braku wrednych
cliffhangerów.
Dawno
nie bawiłem się tak dobrze przy lekturze, jak w czasie czytania Pokoju
światów. Powieść Majki, choć stricte rozrywkowa, nie jest żadnym guilty
pleasure: to doskonale skrojona, świetnie napisana historia awanturnicza,
stworzona z pomysłem i werwą. Nawet jeśli z początku intryguje głównie
karkołomnym pomysłem, to bardzo szybko odkrywa swoją drugą twarz: tekstu
inteligentnie wykorzystującego i bawiącego się tropami kulturowymi,
mieszającego fabularne atrakcje z głębszą refleksją i ciekawymi zabiegami
narracyjnymi. Na tle taśmowo produkowanych, mdłych literackich jaboli Pokój
światów jaśnieje niczym baniak trunku przedniej jakości: zaczniesz od
kieliszka na spróbowanie, a skończysz na osuszeniu butelki do dna, bez kaca
następnego dnia i z żołądkiem wyleczonym po zalewie taniochy.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
podziękowania dla wydawnictwa Genius Creations.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz